Drzazga to powieść poruszająca rzadki w polskiej literaturze problem
faworyzowania dzieci w rodzinie. Samotna matka-nauczycielka, stojący
biernie z boku ojciec, dwie córki i niesprawiedliwie rozdzielona
matczyna miłość sprawiają, że dom, który mógłby być dobrym i przyjaznym
miejscem, zamienia się w domowe piekło.
Powieść pokazuje cierpienie obu dziewczynek. Chociaż na innych obszarach, każda z nich przeżywa swoją traumę psychiczną. Nienawiść, jaka łączy siostry, wydaje się wieczna, a jednak autorka — bez ckliwych rozwiązań, bez nachalności i z szacunkiem dla stworzonych przez siebie postaci — wskazuje drogę wyjścia z tego błędnego koła.
Powieść stawia przed młodym czytelnikiem szereg pytań: Czy motywy usprawiedliwiają działanie? Na czym, poza zapewnieniem dzieciom opieki, polegają obowiązki rodzicielskie? Czy jest możliwe kochać dzieci jednakowo? Dlaczego tak często zdarza się, że rodzice wybierają jedno z dzieci i jakie są tego przyczyny? Czy warto walczyć o miłość rodzeństwa i czy jest ona ważniejsza niż relacje z rodzicami? Jak wychowywanie się w rodzinie, w której jedno z dzieci jest faworyzowane, rzutuje na późniejsze życie?
Główną bohaterką powieści nie jest córka odtrącona, niekochana, ale właśnie ta „lepsza”, co sprawia, że powieść odkrywa przed czytelnikiem zawiłości psychologii — subtelnie sączonej przemocy psychicznej, jakiej doświadcza ulubione dziecko. To właśnie „lepsza” córka musi zdecydować, czy odważy się na naruszenie układu między członkami jej rodziny i czy stać ją na zapłacenie ceny, jaką jest utrata miłości matki.
Autorka rozszerza świat powieściowej rzeczywistości o szereg skomplikowanych wątków pobocznych. Jest matka, której syn ucieka się do wyrafinowanej manipulacji. Cel jest akceptowalny, ale czy uświęca środki? Jest też wątek przemocy szkolnej. Autorka pokazuje mechanizmy społecznego wymierzania kary osobom faworyzowanym przez szkołę. Jest wątek braku lojalności dorosłych wobec dzieci — nadużywania władzy przez szkolnych pedagogów. Musimy z bólem się przyglądać, jak świat rani dzieci mniej kochane, którym odmówiono należnej im miłości.[link]
Powieść pokazuje cierpienie obu dziewczynek. Chociaż na innych obszarach, każda z nich przeżywa swoją traumę psychiczną. Nienawiść, jaka łączy siostry, wydaje się wieczna, a jednak autorka — bez ckliwych rozwiązań, bez nachalności i z szacunkiem dla stworzonych przez siebie postaci — wskazuje drogę wyjścia z tego błędnego koła.
Powieść stawia przed młodym czytelnikiem szereg pytań: Czy motywy usprawiedliwiają działanie? Na czym, poza zapewnieniem dzieciom opieki, polegają obowiązki rodzicielskie? Czy jest możliwe kochać dzieci jednakowo? Dlaczego tak często zdarza się, że rodzice wybierają jedno z dzieci i jakie są tego przyczyny? Czy warto walczyć o miłość rodzeństwa i czy jest ona ważniejsza niż relacje z rodzicami? Jak wychowywanie się w rodzinie, w której jedno z dzieci jest faworyzowane, rzutuje na późniejsze życie?
Główną bohaterką powieści nie jest córka odtrącona, niekochana, ale właśnie ta „lepsza”, co sprawia, że powieść odkrywa przed czytelnikiem zawiłości psychologii — subtelnie sączonej przemocy psychicznej, jakiej doświadcza ulubione dziecko. To właśnie „lepsza” córka musi zdecydować, czy odważy się na naruszenie układu między członkami jej rodziny i czy stać ją na zapłacenie ceny, jaką jest utrata miłości matki.
Autorka rozszerza świat powieściowej rzeczywistości o szereg skomplikowanych wątków pobocznych. Jest matka, której syn ucieka się do wyrafinowanej manipulacji. Cel jest akceptowalny, ale czy uświęca środki? Jest też wątek przemocy szkolnej. Autorka pokazuje mechanizmy społecznego wymierzania kary osobom faworyzowanym przez szkołę. Jest wątek braku lojalności dorosłych wobec dzieci — nadużywania władzy przez szkolnych pedagogów. Musimy z bólem się przyglądać, jak świat rani dzieci mniej kochane, którym odmówiono należnej im miłości.[link]
A ty siej. A nuż coś wyrośnie.
A ty – to, co wyrośnie – zbieraj.
A ty czcij – co żyje radośnie,
A ty szanuj to, co umiera.
I pamiętaj – że dana ci pamięć:
Nie kłam sobie – a nikt ci nie skłamie.
Jacek Kaczmarski, Niech…
* Jest to także motto szkoły,
do której chodzi Marta Piotrowicz,
jej siostra Jagna oraz inni bohaterowie
tej powieści.
Marta siedziała z podkulonymi nogami na
wersalce, chrupała pestki dyni i popijała herbatę z dzikiej róży.
Usiłowała czytać Dziady.
Jutro miała być kartkówka z treści i Marta już drugi raz zwalczyła pokusę,
żeby wejść do Internetu i sprawdzić, czego mogą dotyczyć pytania. Umiała
przecież czytać, a jednak pierwszy raz w życiu zdarzyło jej się
patrzeć na tekst i nie rozumieć treści. Czytała nie takie nudziarstwa
i jakoś zawsze udawało jej się zmusić do skupienia, tym razem jednak nie
potrafiła poskromić samej siebie. Myśli odfruwały jej daleko od Gustawa
i jego abstrakcyjnych problemów. A poza tym ta szuflada… Marta,
podobnie jak jej mama, była pedantką i lubiła porządek, a z szuflady
coś denerwująco sterczało. Zmusiła się, żeby odwrócić wzrok, ale oczy same
biegły w kierunku maleńkiego skraweczka papieru, który wystawał spomiędzy
szuflad.
Odłożyła Mickiewicza, szklankę i talerzyk
z pestkami.
W drugiej szufladzie od góry były zdjęcia.
Trzymała je w albumach, w pudełkach i w kopertach. Wszystko
zawsze było poukładane i opisane. Dlatego zdziwiła się, że kilka jest
niedbale rzuconych na wierzchu.
– Znowu ona – syknęła przez zęby.
Nie miała wątpliwości, że to siostra grzebała
w jej rzeczach i nawet nie zdobyła się na umiejętne zatarcie śladów.
Nigdy niczego nie zacierała. Z zasady.
Już chciała schować zdjęcia do koperty, kiedy
odruchowo na nie zerknęła. Były to zdjęcia opisane jako przedszkolne. Znała je
wszystkie bardzo dobrze. Gwiazdka w przedszkolu; pulchna blondynka
z kręconymi włosami stoi obok Mikołaja ze sztuczną brodą. Widać, że się go
trochę boi, za to jej siostra z dumną miną siedzi mu na kolanach
i z dziecięcą ufnością ściska za szyję. Na drugim zdjęciu portret
zrobiony w przedszkolu. Ona w stroju krakowianki, a jakiś
chłopczyk przebrany za szlachcica; oboje udają, że tańczą. Marta ma na sobie
ortopedyczne buciki, które psują cały efekt. Na trzecim zdjęciu ona
w jajku wielkanocnym, na kolejnym – z mamą. Mama stoi w ładnej pasiastej
spódnicy i morelowej bluzce, przytrzymując na ramieniu torebkę. Drugą ręką
trzyma Martę i uśmiecha się do niej. Obok nich, w odległości kroku,
stoi Jagna. Zaciśnięte usta tworzą typową dla niej wąską kreskę. Oczy
przymrużone. Mimo że ma tylko pięć lat, migoczą w nich niebezpieczne
błyskawice. Jest naburmuszona. Kurczowo trzyma się słupka oddzielającego
chodnik od ulicy. Nie patrzy w obiektyw, nie patrzy też na mamę ani na
Martę. Ostentacyjnie odwraca głowę. Psuja – tak ją w myślach nazywa Marta.
Popsuje wszystko – nowy telefon, odkurzacz, okulary… Ale najlepiej wychodzi jej
psucie atmosfery. Właśnie tak jak na tym zdjęciu… Mogło być miło, mogły stać
sobie we trzy i uśmiechać się do obiektywu, a przez Jagnę miło nie
jest. Po prostu psuja – wiecznie obrażona na cały świat, wiecznie nadęta,
wiecznie nieposłuszna, zła, kąsająca kogo popadnie, jakby miała wściekliznę.
Marta już chciała schować zdjęcie, żeby
ostatecznie nie popsuć sobie humoru, ale nie mogła od niego oderwać wzroku.
Podobno wszystko płynie, wszystko jest w nieustannym ruchu i nic dwa
razy się nie zdarza. Tymczasem zdjęcie zrobiono dobre dziesięć lat temu,
a nadal nic się nie zmieniło. Wszystko powtarza się aż do znudzenia.[link]
Książka znajduje się w szkolnej bibliotece!