wtorek, 31 stycznia 2017

A to ciekawe - CHEMIA - trop drugi

Dwa dni temu na blogu pojawił się 
pierwszy wpis z tropami TUTAJ


CHEMICZNY SHERLOCK HOLMES

Zapraszam do zabawy w chemicznego Sherlocka Holmesa. 
Na blogu, w tym i w poprzednim wpisie, na naszym fanpage'u TUTAJ oraz na tablicach: 
na korytarzu na 1 piętrze 
oraz w gabinecie chemicznym - znajdziecie tropy. 

Tropy pozwolą Wam rozwiązać zagadkę!
 

  Nowe tropy na blogu:


Czasami ktoś strzela i coś wybucha!

Dynamit [trop], ziemia okrzemkowa [trop] i Alfred Nobel [trop].


Słyszeliśmy o srebrnych kulach, ale gdyby pocisk wykonany był ze złota, to jakie by miał cechy?





Co jest substancją czynną 
gazu pieprzowego [trop] używanego do samoobrony?





Substancją czynną gazu pieprzowego jest kapsaicyna alkaloidowa [trop]. Osoby poszkodowane powinny - podobnie jak w przypadku zjedzenia zbyt ostrej papryki - przemyć skórę tłuszczę lub wodą z mydłem; unikać samej wody.
Czy zauważyliście, jak wiele wiele tropów kręci się wokół kuchni? 
Czyżby Sherlock Holmes planował kuchenne rewolucje? ;)

poniedziałek, 30 stycznia 2017

A to ciekawe - CHEMIA


CHEMICZNY SHERLOCK HOLMES

Zapraszam do zabawy w chemicznego Sherlocka Holmesa. 
Na blogu, w tym i w następnym wpisie, na naszym fanpage'u TUTAJ oraz na tablicach: 
na korytarzu na 1 piętrze 
oraz w gabinecie chemicznym - znajdziecie tropy. 

Tropy pozwolą Wam rozwiązać zagadkę!

 Tropy na blogu:


Czego nie wiecie o Pepsi coli!

Pepsi cola [trop] po raz pierwszy wprowadzona w roku 1896 jako napój leczniczy, została nazwana od dwóch składników - pepsyny (enzym trawienny) i orzechów koli. W roku 1931 firma zbankrutowała. Nowy właściciel zmienił przepis tak, by napój bardziej przypominał odnoszącą sukcesy Coca-colę [trop].


Zarówno Coca-colę jak i Pepsi-colę słodzi się cukrem lub aspartamem [trop]. W procesie metabolizmu 1g aspartamu dostarcza 4 kcal, natomiast gram sacharozy (zwykłego cukru) 3,9 kcal, a więc ich wartość energetyczna jest bardzo zbliżona. Jednak aspartam jest w przybliżeniu 200 razy słodszy od sacharozy, więc jest przyjmowany w znacznie mniejszych dawkach. 





A skoro o tych napojach mowa, to zawierają one kofeinę [trop]. Tak! Tę samą, jaką zawiera kawa. Czy zastanawialiście się kiedyś, po co roślinom jest potrzebna kofeina?




We wtorek pojawią się na blogu kolejne tropy dla Was!

wtorek, 24 stycznia 2017

Rzepiór intercontinental czyli "Anatomia nadczłowieka" - Konrad Jaskólski

Dwóch kolegów ze szkolnej ławy spotyka się po latach w Londynie. Edek, który opowiada nam tę historię, został właśnie wylany z roboty i zamierza powrócić z emigracji. Na Rudolfa, kumpla z dzieciństwa, natyka się przypadkiem, ale skoro los tak chciał, że się spotkali, to przecież trzeba to uczcić.
Przyjaciele bardzo się różnią jeden od drugiego, ich natury są tak odmienne jak dzień i noc, jak pan i niewolnik, ale ponoć to właśnie przeciwieństwa przyciągają się najsilniej.
Już Edek ma wszystko zaplanowane, bilet do domu w kieszeni, wpadł do Londynu na chwilę, żeby zabrać swoje rzeczy, zadzwonił nawet do Bożeny i podał godzinę powrotu, gdy spotkanie z Rudolfem, po raz nie wiedzieć który, wyrywa go z poukładanego świata. Zaczęło się święto, bachanalia, alkohol leje się strumieniami, a Rudolf snuje po dziewięć opowieści jedna za drugą, aż Edek nie jest w stanie ich spamiętać. Plączą się Edkowi te historie, opowiedziane przez Rudolfa, ze wspomnieniami wspólnego dzieciństwa z Sosnówki, gdzie mieszkał, z Karpacza, gdzie chodzili do szkoły, z Karkonoszy, gdzie urywali się na wagary, z Jeleniej Góry. Edek marudzi o godzinie odlotu, ale Rudolf oznajmia: „Nie ma żadnych powrotów! Zapomniałem ci wspomnieć, kiedy przywiozłem cię tutaj, że z emigracji się nie wraca.

-         W porządku. Zadzwonię do ciebie z Sosnówki – odgrażam się.

-         Nic nie rozumiesz. Emigracja to nie witamina ani tłuszcz. Nie rozkłada się w organizmie. Do domu nie wrócisz już nigdy. Co najwyżej możesz sprawić, żeby dom wracał do ciebie. Do tego nie jest ci wcale potrzebna Sosnówka. (…) Rzeczy należy porzucać, a nie do nich wracać.”[1]
Nie sposób uwolnić się od Rudolfa, fascynuje i zawłaszcza, upija Edka bourbonem do nieprzytomności, a sam? „Rudolf stoi i popala papierosa. Nie widać po nim, żeby się upijał. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek widziałem go pijanego, zawsze trzeźwy jak skała, jakby nie powstał z prochu tylko został wykuty w ametyście, karkonoskim kamieniu szlachetnym, którego nazwa z greckiego oznacza „trzeźwy”, „niepijany”.”[2]



Być Sosnówczaninem....
Rudolf już w młodości rzucił się w nurt filozofii, by odnaleźć odpowiedź na pytania, które rodziły się w jego głowie. Zafascynowany był ideą nadczłowieka Nietzschego, czytał także Eckharta, Bataille’a, cytował Ciorana. Zagubiony Edek słuchał wywodów przyjaciela, by podsumować: „Nic nie kumam”[3], artykułując, przy okazji, myśli niejednego czytelnika. Ale Rudolf w odpowiedzi zdjął z półki „Księgę Ducha Gór”, by hauptmannowskim dziełem wyjaśnić przyjacielowi fenomen Rzepióra, a potem powrócić do cytatów Nietzchego „Człowiek jest jak ciemna chmura, z której w każdej chwili może wyjść błyskawica. Teraz kumasz?”[4]
Edek nadal „nie kumał”. Opowiada: „Od czasu do czasu wpadam do Karpacza odwiedzić rodziców. Przy okazji którejś wizyty spotykam Rudolfa. Nic się nie zmienił. Wciąż nie traci czasu. W żaden sposób życie nie może dać sobie z nim rady. Bierze je za grzywę i tarmosi do bólu, a ono wyje i błaga o łaskę.”[5]
Ten stan ducha Edka trwa tylko do pewnego czasu, by w określonych okolicznościach ulec zmianie.
Przyznam, że obawiałam się książki przesiąkniętej filozofią nietzscheańską, bo co ja wiem na ten temat? Na szczęście autor łaskawie to przewidział i ustami Rudolfa, w cytatach, wyłożył Edkowi, i mnie przy okazji, clou sprawy. Filozofia okazała się rodzajem szkieł, przez które patrzymy na życie. Jaskólski zaproponował nam nietzscheański model okularów. Zdaje się mówić: załóż je i wybierz się z bohaterami w świat, z apollińskim Edkiem, uporządkowanym, marzącym o żonie i dzieciach, znoszącym bez skargi szarą rzeczywistość i z dionizyjskim Rudolfem, dzikim, nieokiełznanym, wpadającym w ekstazę. Załóż czytelniku te niezwykłe okulary i poznaj filozofię Nietzschego w akcji, sam siedząc wygodnie i bezpiecznie w fotelu. Przyglądaj się, jak bohater z mozołem usiłuje przezwyciężyć samego siebie, by stać się nietzscheańskim nadczłowiekiem. Czy mu się uda? Czy to jest w ogóle możliwe?
Seria "Z Biblioteki Ducha Gór"
Edek i Rudolf przemierzają świat: Hongkong, Paryż, Auckland w Nowej Zelandii, Ameryka południowa, Warszawa. Spotkać ich można wszędzie. Ale punktem zwrotnym w życiu ich obu było pojawienie się na ich drodze Rzepióra, karkonoskiego Ducha Gór, Rübezahla, mitycznej postaci, która ich odmieniła. I nie ma znaczenia, czy bohaterowie wędrują akurat po rubieżach cywilizacji, czy są w jej tętniącym centrum, tak daleko od Karkonoszy, jak tylko jest to możliwe czy na karkonoskim szlaku. Mistyczne zdarzenie z lat chłopięcych zostawiło niezatarty ślad, a nietzscheańskie okulary stały się częścią ich oczu. Natomiast Rzepiór… Do tego kim jest, a kim nie jest, musicie dojść sami.
Jak czyta się książkę przesyconą filozofią Nietzschego? Doskonale! Powieść skrzy się humorem, niebanalnymi porównaniami, wartką akcją: „Usiłuję dodzwonić się do Bożeny, żeby jeszcze raz ją usłyszeć i upewnić się przy okazji, po co się urodziłem i co mam dalej robić, zanim będzie za późno.”[6] 
Albo ten kawałek: „Zaglądam do księgarni i kiosku z lokalną prasą, ale wszędzie same kretyńskie ciekawostki dla fanów sportów ekstremalnych, których stolicą jest Nowa Zelandia. Tak już jest. Jedni nie mają dokąd pójść, co ze sobą zrobić i do kogo się odezwać, a drudzy skaczą sobie z mostu dla zabawy albo zbiegają na łeb na szyję ze skarpy. I pomyśleć, że jesteśmy z jednej gliny.

Wściekły, kupuję wielki jak piłka plażowa globus. Za moment wracam z reklamacją.

        Daj pan inny globus. Ten jest zepsuty.

        Jak to zepsuty? – dziwi się sprzedawca. Bierze w ręce i sprawdza zawiasy, podstawkę, pokręca kulą.

        Wszystko jest w porządku, nie widzę żadnych uszkodzeń.

        Brakuje Nowej Zelandii – przecieram ręką twarz.

Zdumiony sprzedawca obraca globusem w poszukiwaniu kraju. Ma zmarszczone czoło i rozwarte oczy. Nachyla się w moją stronę.

-         Wcale nie brakuje. Tutaj jest. O, widzi pan? – dumnie oświadcza, przystawiając globus do mojej twarzy.

-         Tutaj?

-         Pewnie, że tutaj, a gdzie ma być? Co pan?

-         Dawaj pan inny globus – upieram się przy swoim.

Sprzedawca sapie z dezaprobatą i przynosi dwa inne.

Dokładnie przyglądam się każdemu egzemplarzowi z osobna, ale bez rezultatów. Nowa Zelandia wszędzie jest w tym samym miejscu.

-         Nieźle żeś mnie pan urządził – mówię do sprzedawcy.

-         Ja pana urządziłem?”[7]
Albo jeszcze tutaj…. Nie, co ja Wam będę książkę przepisywała. Sami sobie ją przeczytajcie, najlepiej w całości.
Konrad Jaskólski (ur. w Łodzi) – polski powieściopisarz. Jego debiutancka powieść, Kalendarz Easy Ridera, została opublikowana w Rzeszowie w 2011 r. przez wydawnictwo Fox Publishing. Powieść ukazuje doświadczenia polskiego imigranta pracującego jako kierowca autobusu w Wielkiej Brytanii, fot. Kamila Dondziak
Niekiedy powiada się o takich książkach, że czytają się same. „Anatomia nadczłowieka” zdecydowanie „czyta się sama”. O czym opowiada? O życiu, o dojrzewaniu, o byciu sobą, o mocowaniu się ze światem, o wyborach i ich konsekwencjach. Niby to, co zwykle opisuje się w książkach, ale JAK opowiada!
„Sztuka życia własnym życiem odchodzi w zapomnienie, by nie powiedzieć – wymarła. Potrzeba bycia czymś więcej opanowała świat w każdej dziedzinie. Żeby dotrzeć do człowieka, trzeba się dzisiaj nieźle napocić. (…) Nie wystarczy mieć imię, nazwisko, pracę, wykształcenie i rodzinę, żeby być sobą. Trzeba bywać w Paryżu, mieć aparat fotograficzny z tysiącem funkcji, które służą kompletnie do niczego, wyrobione zdanie na każdy temat, władzę absolutną, a przynajmniej taką, która upoważnia do wykopania na zbity pysk podwładnego i miliona innych, równie absurdalnych rzeczy. Zupełnie, jakby ludzkość stała u progu wynalezienia czegoś lepszego niż wolność.”[8]
Finał jest brawurowy i pełen fajerwerków. Cóż! Po takiej ilości wypitego bourbona, jaką zaserwował swoim bohaterom autor, trzeba przyznać, że i tak wyrażali się składnie oraz poradzili sobie nieźle z zasadzkami, jakie im postawił na drodze. Ostatnie fragmenty układanki wskakują na swoje miejsce, a czytelnik ma o czym myśleć przez następnych ileś godzin. Przydałby się ciąg dalszy, jakaś druga część, cokolwiek, ale … nie ma.
Polecam gorąco „Anatomię nadczłowieka”, a sama wracam do początku, żeby jeszcze raz przeżyć przygody bohaterów oraz spotkać na karkonoskim szlaku Rzepióra według wersji Konrada Jaskólskiego!
-------
[1] „Anatomia nadczłowieka. Przewodnik dla początkujących”, Jaskólski Konrad, seria „Z Biblioteki Ducha Gór”, Ad Rem 2016, s. 33
[2] tamże, s. 54
[3] tamże, s. 67
[4] tamże
[5] tamże, s. 89-90
[6] tamże, s. 51
[7] tan ze, s. 120-121
[8] tamże, s. 18-19

Anatomia Nadczłowieka. Przewodnik dla początkujących
Konrad Jaskólski
Seria: Z Biblioteki Ducha Gór
Wydawnictwo: Ad Rem
data wydania16 grudnia 2016

ISBN 9788365295613

liczba stron 378

W serwisie Goodreads: TUTAJ
Lubimy Czytać: TUTAJ
BiblioNETka: TUTAJ

środa, 18 stycznia 2017

Odnaleziono nieznaną powieść autorstwa matki Henryka Sienkiewicza!




Dopiero co zakończył się rok Henryka Sienkiewicza, a tymczasem, zupełnie przypadkiem odnaleziono powieść, którą napisała jego mama. Po 150 latach! Książka nie była nigdzie odnotowana, nikt nie miał pojęcia o jej istnieniu, nie miała także postaci klasycznej książki. Była publikowana w odcinkach w gazecie "Bazar" w 1856 roku. Henryk Sienkiewicz także publikował trylogię w odcinkach w gazecie, było to wówczas powszechnie praktykowane, a ludzie chętnie czytali takie "seriale".

Książka Stefanii z Cieciszowskich Sienkiewiczowej ma tytuł "Jedynaczka".

"Jedynaczka" jest to opowiadanie o losach rozpieszczonej dziewczynki, wychowywanej przez zakochanych w niej dziadków. - Kochają oni swoją wnuczkę, pieszczą i psują tym wychowaniem, efektem tego jest niestety życie według standardu: wszystko mi wolno, ja mam prawo do życia takiego, jakie sobie wymarzyłam, wszyscy powinni mi ulegać, treścią mojego życia jest zabawa, szukanie nowych przyjemności - opisywał prezes Towarzystwa im. H. Sienkiewicza. Według niego "Jedynaczka" to powieść bardzo dobrze skomponowana. - Jest konstrukcją zwartą, bardzo interesująco ujętą, w tak zwaną konstrukcję ramową, zaczyna się i kończy taką samą sytuacją - wyjaśniał Ludorowski. (LINK)

Cały artykuł, a w nim więcej szczegółów, znajdziecie TUTAJ.

niedziela, 15 stycznia 2017

Gniazdo żmij. Rzecz o laborantach z Karkonoszy

Większość z Was już wie, ale na wszelki wypadek informujemy, że nasza nauczycielka, Magdalena Woźniak, zajęła I miejsce w Konkursie Literackim "Z Biblioteki Ducha Gór" [LINK], ogłoszonym przez Wydawnictwo Ad Rem. 

16 grudnia 2016 roku, w Muzeum Dom Hauptmannów, zostały ogłoszone wyniki konkursu, w którym przyznano także dwa wyróżnienia oraz odbyły się spotkania z autorami. [LINK]

Książki wydano w ramach nowej serii, którą zapoczątkowała opisana już na naszym blogu pozycja "Lisowczycy w Kowarach" Romualda Witczaka [TUTAJ].

Książki z serii "Z Biblioteki Ducha Gór" można nabyć w księgarni regionalnej przy ulicy Okrzei 12 (jak wyjdziecie "tylnym wyjściem" na ul. Armii Krajowej, to po prawej stronie, vis a vis SP nr 2 jest skrzyżowanie z ulicą Okrzei: TUTAJ

 O książce można poczytać opinie:

W Książnicy Karkonoskiej TUTAJ 
W serwisie  BiblioNETka TUTAJ
W portalu Lubimy Czytać  TUTAJ

 
Relację ze spotkania opublikowano w Nowinach Jeleniogórskich.


W konkursie wyróżniono dwie książki:

"Mgła. W powojennej Jeleniej Górze…" - Leszka Żuka.

Książka w księgarni jest TUTAJ
Recenzja w Książnicy Karkonoskiej TUTAJ 
W serwisie  BiblioNETka TUTAJ
W portalu Lubimy Czytać TUTAJ

Wkrótce na blogu pojawi się nasza recenzja.











"Anatomia Nadczłowieka. Przewodnik dla początkujących" - Konrada Jaskólskiego

Książka w księgarni jest TUTAJ
Recenzja w Książnicy Karkonoskiej TUTAJ 
W serwisie  BiblioNETka TUTAJ
W portalu Lubimy Czytać TUTAJ 
W internetowym serwisie Nowe Myśli TUTAJ 

Nasza recenzja niebawem.









Nowiny Jeleniogórskie , w podsumowaniu roku 2016 pod względem kulturalnym, wyróżniły m. in. serię "Z Biblioteki Ducha Gór" jako "strzał w dziesiątkę" pod względem popularyzacji regionu .

niedziela, 8 stycznia 2017

Kiedyś na pewno t. 8 - Ewa Nowak

Oblicza zdrady

Kamila i Dorota chodzą do jednej klasy w liceum i są przyjaciółkami. Łączy je to, że obie mają problemy z rodzicami: jedna – nieobecnymi, bo zajętymi karierą zawodową, druga – kłócącymi się. Poza tym wszystko je różni: Kamila jest piękna, zdyscyplinowana, zdobywa laury w tańcu towarzyskim i ma chłopaka, natomiast Dorota nie dba o siebie, z nikim nie chodzi i poza językiem angielskim nie przykłada się do nauki.

W tej samej klasie uczą się też znana nam z poprzedniego tomu „miętowej” serii Kicia i jej przyjaciółka Natasza. Z części „Kiedyś na pewno” dowiemy się o romansie Kici ze starszym mężczyzną oraz dalszych losach kruchego związku Nataszy i Hadriana. Jednakże głównymi bohaterkami są Kamila i Dorota, a właściwie… zdrada.

Zdrada pojawia się na kartach powieści w bardzo różnych wariantach; od tej najboleśniejszej, raniącej osobę, z którą jest się w związku, zaczynając, przez niedochowanie powierzonej tajemnicy, na braku lojalności kończąc.

Kiedyś na pewno [Ewa Nowak]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Wydarzenia mkną szybko i sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Kamila symuluje kontuzję, bo już nie chce się jej ciężko trenować, jednocześnie czuje gorycz, że „wygryza ją” młodsza tancerka. Czy jej decyzja jest fair wobec partnera w tańcu, Sławka? Dorota marzy o empetrójce. Aby zrealizować swój cel, nadużywa zaufania bliskich osób.
Razem z bohaterkami zastanawiamy się nad tym, czy kiedy zdradza dziewczyna, jest tak samo jak wtedy, gdy zdradza chłopak, czy gorzej. Czy brak lojalności przyjaciółki można już nazwać zdradą? Czy zdrada w związku chłopaka i dziewczyny jest tym samym co zdrada w małżeństwie, czy nie? Czy zdradę można wybaczyć? Czy gorsza jest matka, która wyprowadza się z domu, czy taka, która zajęta karierą nie pojawia się w nim niemal wcale? Co jest istotniejsze w zdradzie: fakt jej zaistnienia czy pobudki kierujące człowiekiem? Wydarzenia mkną szybko i sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Kamila symuluje kontuzję, bo już nie chce się jej ciężko trenować, jednocześnie czuje gorycz, że „wygryza ją” młodsza tancerka. Czy jej decyzja jest fair wobec partnera w tańcu, Sławka? Dorota marzy o empetrójce. Aby zrealizować swój cel, nadużywa zaufania bliskich osób.

Razem z bohaterkami zastanawiamy się nad tym, czy kiedy zdradza dziewczyna, jest tak samo jak wtedy, gdy zdradza chłopak, czy gorzej. Czy brak lojalności przyjaciółki można już nazwać zdradą? Czy zdrada w związku chłopaka i dziewczyny jest tym samym co zdrada w małżeństwie, czy nie? Czy zdradę można wybaczyć? Czy gorsza jest matka, która wyprowadza się z domu, czy taka, która zajęta karierą nie pojawia się w nim niemal wcale? Co jest istotniejsze w zdradzie: fakt jej zaistnienia czy pobudki kierujące człowiekiem?



W kulminacyjnym momencie powieści, podczas babskiego spotkania koleżanek z klasy, dochodzi do konfrontacji Kamili, której mama odeszła od ojca z powodu jego zdrady, a Kicią, która zakochała się w żonatym mężczyźnie. Przy tym sama Kamila jest uwikłana podwójnie, bo z jednej strony zawodzi ją jej chłopak, Artur, a z drugiej strony pojawił się w jej życiu Marcin. Chociaż młoda i niedoświadczona, dziewczyna zaskakuje dojrzałością oceny sytuacji, gdy mówi: „Prawda jest taka, że to ja uchyliłam drzwi i wpuściłam zło do naszego związku. Ja”[1].

Książka bardziej przypomina sztukę teatralną niż powieść, ze względu na to, że akcja toczy się głównie dzięki dialogom. Niewielkie opisy są jak didaskalia w dramacie. Wszystkie ważne zdarzenia, emocje i tragedie kryją się w słowach, które zostały wypowiedziane, podsłuchane, przeczytane ukradkiem, w słowach, które mają naprawdę znaczyć coś innego, niż znaczą, w niedopowiedzeniach.

Misterna konstrukcja emocji, zwrotów akcji i wydarzeń przypomina pajęczą sieć – mocną, a jednocześnie wrażliwą na najmniejsze drgania. Jeśli coś się wydarzy w jednym miejscu, echo tego zdarzenia dotrze do każdego zakątka sieci. Wyrządzone komuś zło powraca ze zwielokrotnioną siłą.
Kiedy kończymy czytać tę niezwykłą książkę, dostajemy na drogę słowa Doroty: „Nie otwierajmy złu drzwi, bo potem tak strasznie trudno je zamknąć”[2].

Polecam ten tom bardzo gorąco. To jedna z lepszych powieści Ewy Nowak!

---
[1] Ewa Nowak, „Kiedyś na pewno”, wyd. Egmont Polska, 2013, s. 279.
[2] Tamże, s. 305.

niedziela, 1 stycznia 2017

Godzina zero - Agatha Christie

Otóż, proszę Szanownych Państwa, morderstwo w wyższych sferach nie jest tym samym, co zadźganie kumpla po pijanemu, gdy w ramach twardej argumentacji sięga się po sztachetę z płotu lub nóż sprężynowy, który przypadkiem miało się w rękawie. Morderstwo popełnione w wyższych sferach jest sztuką. Podobnie jak sztuką jest samo życie. Nie wystarczy zjeść posiłek, trzeba go zjeść elegancko; nie wystarczy pogadać przy kawie, trzeba prowadzić dyskusję zgodnie z zasadami savoire vivre; a nade wszystko, nie wolno dać się ponieść emocjom!
Choćbyście usłyszeli najbardziej nieprawdopodobną wieść, jeśli chcecie być w wyższych sferach szanowani, nie możecie po prostu zawołać ale heca!, czy co tam macie Państwo w zwyczaju wołać, nie, możecie jedynie unieść brew i zachowując kamienną twarz powiedzieć: Doprawdy? A potem upić łyk herbaty. 
Starannie wytreso... wychowane osoby z wyższych sfer są bardzo wyczulone na drobne, niewerbalne sygnały, które oznaczają burzę emocji tak silną, że każdy normalny człowiek dawno już by wytłukł wszystkie talerze. Nie mają wyjścia, gorset konwenansów nie zostawia wiele miejsca na oddech.
Zatem morderstwo jest sztuką; nie początkiem czegoś, a końcem, zwieńczeniem długotrwałych przygotowań, planów i przemyśleń mordercy. 
Dla ofiary, rzecz jasna, jest końcem jej życia. Morderstwo jest początkiem jedynie dla czytelnika, który zaczyna czytać książkę i ten tragiczny moment stanowi przyczynę wszczęcia śledztwa. Ale proces ten jest jedynie grą pomiędzy śledczym, a sprawcą. Natomiast do krwawego finału, tej tytułowej godziny zero, która stanowi początek naszego zainteresowania ową historią, wiedzie mnóstwo ścieżek.
I taka jest opowiedziana nam tym razem przez Agathę Christie historia. Morderstwo popełnione zostaje mniej więcej w połowie książki, ale przecież czytamy kryminał, do tego Agathy Christie, więc nie denerwujmy się, trup będzie, może nawet więcej, niż jeden. A co jest wcześniej? Ścieżki. Te wszystkie drogi, drobne zdarzenia, sytuacje i uwarunkowania, które prowadzą do finału w postaci odebrania komuś życia. 

Nudy, powiecie. Niesłusznie. Pamiętajcie Szanowni Państwo, że macie do czynienia z człowiekiem z wyższych sfer, kimś, kto perfekcyjnie panuje nad emocjami, jest niebywale inteligentny, a popełnione przez niego morderstwo to sztuka najwyższej jakości. 
Wybija godzina zero. Ginie człowiek. Do gry przystępuje nadinspektor Battle, który szczęśliwie dla swojego siostrzeńca, inspektora Leacha, odwiedził go podczas swojego urlopu. To nie jest śledztwo dla mało doświadczonego policjanta, to wyrafinowana rozgrywka, starcie dwóch, potężnych przeciwników, których bronią jest... z jednej strony skrupulatnie przemyślany plan, a z drugiej, doświadczenie i głęboka znajomość ludzkiej psychiki. 
Szanowni Państwo! Jak zwykle wszystko podane jest na tacy, co stwierdzam z całą odpowiedzialnością, wertując książkę wstecz. Jak zwykle, dałam się zwieść sztuczkom, które stosowała Agatha, odwracając moją czytelniczą uwagę od tego co ważne i skupiając ją na sprawach nieistotnych. Ale czyż tego samego problemu nie miał nadinspektor Battle? 
Jak zawsze zaskoczona rozwiązaniem zagadki, polecam serdecznie!

Godzina zero [Agata Christie]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
Godzina zero
Tłumaczenie Anna Bańkowska
tytuł oryginału Towards Zero
data wydania 14 lutego 2013
ISBN 9788324592920
liczba stron 176